1.07.2012

Pracowite kolory

Mam wspaniałą pracę!
Poważnie. Bardzo ją lubię.
Nierzadko bywam przemęczona zmęczonym klientem (całkiem  pokaźna część zapracowanych i zabieganych jest tak wyczerpana, że brak im wewnętrznej energii na odrobinę prostej radości czy mały niewymuszony uśmiech). Jednak zawszę znajdę siłę i energię do pracy z tkaniną. Właśnie tym się zajmuję - sprzedaję tkaniny.
Jest w nich jakaś ukryta moc, która tak pozytywnie na mnie wpływa. Dotyk delikatnego jedwabnego szyfonu, chłód wiskozy, gładkość satyny czy ostrość lnianego splotu. Królewskie aksamity, miękkie i ciepłe polary, długowłose futra (oczywiście sztuczne :). Magia barw i wzorów. Delikatne pastele, nasycone i głębokie barwy. Paski, kratki, kwiatki. Rąby, koła, esy floresy. Małpki, domki, rowerki. I tak można je dzielić i grupować w nieskończoność. Ze względu na grubość, kolor, wzór, przeznaczenie...
Kiedyś nie reagowałam na tę różnorodność. Dopiero praca w sklepie z tkaninami sprawiła, że oprócz rozróżniania barw i wzorów zaczęłam na prawdę je widzieć. Dostrzegać ich mnogość i piękno. I tak po troszeczkę zaczęłam przynosić sobie trochę tej pracy do domu, żeby tutaj też móc podziwiać, bawić się i pracować.


I tak z jednego materiału zrobiło się dziesięć. Później urosły do rozmiarów małego stosiku. Jeden mały stosik zamienił się w kilka ładnych stosów. Zaczęły zajmować szafki, podpierać ściany, chować się po kątach. Tkaniny z przeznaczeniem do konkretnego szycia, z ładnym wzorem czy kolorem, przygarnięte "bo to końcówka i szkoda by było". Z myślą "przydadzą się" i "coś z nich kiedyś zrobię". I tak pewnie rosłoby to sobie gdyby nie zaczęło brakować mi miejsca. Przyszedł czas, kiedy trzeba było to wszystko ogarnąć.
I udało się.
Teraz każdy materiał ma swoje miejsce, ładnie poskładany czeka gotowy do pracy z nim i nad nim.



W taki właśnie sposób jeden z przygarniętych niegdyś kawałków tkaniny stał się najprostszą z możliwych torebką. Wystarczy wrzucić do niej jakąś ciekawą książkę, kawałek papieru i ołówek czy kordonek i szydełko. Kilka miedziaków na herbatę i wybrać się na spacer do parku albo przytulnej kawiarenki i w nowym otoczeniu czekać na przypływ świeżych twórczych pomysłów.

Urte

4 komentarze:

  1. A ja uwielbiam Cię w tym sklepie odwiedzać. I mogłabym tak godzinami podziwiać te wzory i kolory. No i oczywiście rozmawiać sobie z Wami. I znowu oglądać... Mam nadzieję, że mnie nie wyrzucicie w końcu. No, bo ileż tak można, prawda?
    Przyjdzie i wyjść nie może:)
    Torba bardzo fajna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ przychodź, przychodź. Następnym razem podejmiemy Cię herbatką i ciasteczkami :) (tylko proszę o wcześniejszą zapowiedź, cobyśmy mogły się przygotować stosownie do tej wizyty)

    Urte

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanówcie się lepiej dobrze nad tym. A jak się nie odczepię? Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kto jak kto ale Ty Eris zawsze.....
    Jak ja Cię Urte rozumiem.... to jakaś choroba zawodowa:) kolory , wzory, miekkość czasem szorstkość czy chropowatość ale gdzie te rowerki????? buuuuuuuu
    Uwielbiam to odkrywanie tkanin, wyciąganie ich z czeluści, badanie (rożnymi metodami:), ocenianie ten wow, tamten be, obgadywanie ( co by tu z tego? a na co on nam?, nadawanie im imion(szminka, sztruks w glazurze, zbyszek 1, fragles i wiele innych , których to już nie pamiętam)
    ech... taka fajna praca:)

    OdpowiedzUsuń