Zaległa cisza w naszym kąciku... Wszystkie autorki zajete?
Więc podejmuję rekawiczkę i znów coś naskrobię o swoich "dziełach z szuflady" :)
Tym razem kolorowe szkiełka, czyli witraż. Zajęłam się tym wiele lat temu, a zakochałam od pierwszych kilku cięć.
Do
dziś raz w tygodniu i czasem również w weekendzie spotykamy się w kilka
osób w pracowni i tworzymy szklane cuda techniką Tiffany-ego. Nie jest
to technika łatwa, ale do trudnych też nie należy. Potrzebne są różne
narzędzia i materiały, które tanie nie są, stąd może mała jej
powszechność. Ale dla chcącego nic trudnego, więc powstają kwiaty,
krajobrazy, obrazki, świeczniki i wiele, wiele innych form. Moim
najbardziej ulubionym tematem w tej technice są oczywiście - anioły.
Powstają takie malutkie i takie dość spore, takie tylko moje i takie dla
kogoś... Trudno powiedzieć ile ich już się pojawiło spod mojej ręki,
trzydzieści, może pięćdziesiat. Nie ma dwóch takich samych, a kształty i
formę podpowiada mi zawsze samo szkło. Niektóre powędrowały w świat,
nawet nie wiem do kogo, inne wiszą na ścianach pokoju dziecinnego, kilka
ozdabia jedyny wolny kawałek ściany mojego pokoju roboczego. Kilka
zawisło u moich kochanych rodziców, a niektóre zamieszkały w pudełku.
Szklane, kolorowe, aniołki spod mojej ręki...
Taki był mój
pierwszy anioł, tak wygladał zaraz po wycięciu i oszlifowaniu, a tak
wyglada dziś... Oczywiście z czasem zyskał bardziej anielską czuprynkę.
Jako ten pierwszy ma przywilej wiszenia w oknie mojego, klimatycznego
roboczego pokoju.
Gdy
powstał już ten pierwszy - z kolejnym było nagle trudniej... Pamietam,
że wciąż szkła nie chciały mi się same układać. Mieliśmy wtedy w
pracowni wiele drobnych szkiełek, a za większe tafle bałam sie łapać, by
nie zepsuć. Trochę to trwało, ale się oczywiście udało.
Z
czasem przekonałam się, że najważniejszy jest pomysł, inspiracja i
odwaga próbowania. Tak powstały kolejne anielice, m.in. takie:
Każdy inny :)...
Tak
mam, że te najbardziej "moje", prawie zawsze mają kolor niebieski.
Więc, aby było mi się łatwiej rozstać z dziełem - wybieram ciepłe
barwy. Poniżej kilka zimniejszych aniołków - kilka moich ulubionych... w
trakcie pracy i już gotowe...
A tu moje ukochane dwa zielone faworyty... Tylko jeden ze mną pozostał...
Chyba już trochę za dużo tych obrazków jak na jednego posta :)
W
końcu aniołów jest wiele, bo np. jeszcze moje ukochane rudowłose anioły
-- ale to osobny rozdział... Niektóre mimo podeszłego już wieku nie
doczekały się jeszcze sesji zdjęciowej. Muszęe to kiedyś wreszcie
nadrobić, nim wyfruną z mojej sciany czy pudełka. Zatem będzie jeszcze
pretekst by do szklanych aniołków wrócić.
A cała tajemnica w
układamniu szkiełek... Zachęcam Was - spróbujcie, to naprawdę wielka
frajda. Tymczasem miłego dnia/wieczoru/chwili i niech czuwają nad Wami
anioły....
Kasieńka