31.10.2012

Parszywa dwunastka 2/12 - O przemijaniu i zmianach

Znowu minął miesiąc cały.
Czas na kolejny wpis.

Jak ten czas szybko przemija.
Dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem.
Jeszcze niedawno nic na to nie wskazywało, a tu proszę, takie zmiany. 
Obecny rok wyglądał jak każdy poprzedni - nie zapowiadał nic nadzwyczajnego. Niby wcześniej bawiłam się z moją maszyną do szycia, zaczepiałam czasem druty, żeby wytańczyły ze mną nowe cudo z kłębka włóczki, specjalnie brudziłam arkusze papieru, żeby odkryły przede mną ukryte w sobie wizerunki i obrazki. Ale w gruncie rzeczy nic szczególnego. I niby plany miałam różne. Ale tak na przyszłość. "A kiedyś zrobię to i tamto", myślałam, "A zajmę się jeszcze tym i paroma innymi rzeczami".
I tak ktoś postawił na mojej drodze parę niezwykłych osób i zaaranżował kilka przełomowych zdarzeń. Ktoś inny znowu kazał się ogarnąć, wziąć sprawy w soje ręce, zakończyć egzystowanie w próżni i korzystać z chwili. I tak 'kiedyś' zmieniło się 'obecnie'.


A obecnie prowadzę bloga (strasznie zaniedbywanego, przepraszam!, poprawię się!) razem z kilkoma wspaniałymi kobietami. Nawet nie miałam tego w planach. Spontaniczny, wspaniały pomysł i błyskawiczne wykonanie. Ale to nie koniec, bo pracujemy nad dalszym rozwojem i kolejny pomysł naszego Kolektywu jeszcze trwa w budowie.
A obecnie zawiązała się nowa znajomość i w życie zostały powołane nowe twórcze warsztaty. Razem z Karambolem pochwalimy się niedługo, co takiego udało nam się stworzyć z motka czesanki i próbnika różnych tkanin.
A obecnie studiuję. Znowu. I jestem z tego powodu bardzo, bardzo szczęśliwa. W końcu czuję, że wszystko nabrało nowego tempa i idzie do przodu.
A obecnie... no, może nie takie obecnie ale z aktualności tego roku - uprawiam ogródek. Jest coraz piękniejszy i bogatszy. Karmi się moim czasem, pracą i zaangażowaniem jakie w niego wkładam, a on karmi mnie słodyczą wygrzanych w słońcu owoców, świeżością warzyw i upaja aromatem kolorowych kwiatów. W chłodne dni nie pozwala o sobie zapomnieć dzięki wypełnionym słoikowym brzuszkom  rozmaitymi przetworami.
A obecnie mam pewne roczne postanowienie, które, uff, i w tym miesiącu udało mi się wypełnić. Oto nowa sukienka. Następna zapewne będzie już cieplejsza. Pomysł jest. Wykonać!


Apetyt rośnie w miarę jedzenia - jak mówi pewne przysłowie. Dlatego, choć mój wolny czas powoli zapełnia się nowymi zajęciami, życie nabiera tempa, to... Mało!!! Mało mi.
Mam nadal mnóstwo nowych pomysłów i kilka konkretnych planów do zrealizowania. W myśl innego przysłowia - Śpiesz się powoli - i na nie przyjdzie czas. Nie wszystko naraz ale chcę i dążę do dalszego samorozwoju i poszerzania własnych granic i możliwości.

Urte

2 komentarze:

  1. Super sukienka, piękny kolor i w świetle słoneczka super się prezentuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Duma mnie rozpiera... choć to nie ja jestem sprawcą:) Ale mam to szczęście znać sprawcę tej szałowej kreacji. Gratuluję, że udało Ci się wypełnić postanowienie. Nagrodą jest posiadanie wyżej wymienionej "czerwonej" i TA satysfakcja. Jesteś WIELKA Urte!!!!
    Trzymam kciuki za kolejne, udane projekty.

    Wierny kibic KARAMBOL

    OdpowiedzUsuń