Święta tuż za pasem. Pranie, sprzątanie, gotowanie. Mycie okien, hodowanie karpia w wannie. Szał zakupów, wybór choinki...
Największe, najlepsze, najszybciej.
Pęd, bieganina.
Kręcenie się w kółko jak pies goniący własny ogon. Istny zawrót głowy.
I to wszystko tylko po godzinach. Bo przecież trzeba pogodzić z pracą, domem, rodziną...
Na życie osobiste nie ma nawet miejsca.
Nie mówiąc już o pasjach, hobby i innych konikach.
Ufff...
Dobrze, że to nas nie dotyczy!!!
Twórczy Kolektyw ten wspaniały przedświąteczny sobotni wieczór spędza w pubie, zagląda na wasze posty i delikatnie sącząc rozgrzewające napoje tworzy kolejny wpis na bloga.
Jedynie pieczenie i ozdabianie pierniczków łączy nas z tym przedświątecznym szaleństwem. Chociaż i ich tworzenie wiąże się z przyjemnym spotkaniem w zacnym twórczym gronie. A ich zjadanie z kolejnym 'wypisywaniem' tego oto posta to następna okazja do tego, by się spotkać.
Pastowanie podłóg, krochmalenie obrusów, trzepanie dywanów czy też pucowanie sreber to do nas niepodobne!!!
Przynajmniej w tym roku.
Nastawione na szumnie zapowiadany koniec świata nie zaplanowałyśmy tak prozaicznych zajęć.
Czy miałoby to sens w tej sytuacji?
Przynajmniej nie zmarnowałyśmy czasu ;)
A jak będą wyglądały nasze święta?
Cóż... podobno przy wigilijnym stole powinno się znaleźć miejsce dla zbłąkanego wędrowca.
p.s. Tak więc gdy zabłyśnie pierwsza gwiazda a Wy będziecie zasiadać do swych suto zastawionych stołów ktoś zapuka trzy razy. OTWÓRZCIE. To my, Twórczy Kolektyw wieczorową porą.
p.s.2 Wpisowego, pierniczkowego nie będzie, właśnie się skończyło...
Iris, Karambol, Urte