8.02.2013

Kolorowe szkiełka

Zaległa cisza w naszym kąciku... Wszystkie autorki zajete?
Więc podejmuję rekawiczkę i znów coś naskrobię o swoich "dziełach z szuflady" :)
Tym razem kolorowe szkiełka, czyli witraż. Zajęłam się tym wiele lat temu, a zakochałam od pierwszych kilku cięć.
Do dziś raz w tygodniu i czasem również w weekendzie spotykamy się w kilka osób w pracowni i tworzymy szklane cuda techniką Tiffany-ego. Nie jest to technika łatwa, ale do trudnych też nie należy. Potrzebne są różne narzędzia i materiały, które tanie nie są, stąd może mała jej powszechność. Ale dla chcącego nic trudnego, więc powstają kwiaty, krajobrazy, obrazki, świeczniki i wiele, wiele innych form. Moim najbardziej ulubionym tematem w tej technice są oczywiście - anioły. Powstają takie malutkie i takie dość spore, takie tylko moje i takie dla kogoś... Trudno powiedzieć ile ich już się pojawiło spod mojej ręki, trzydzieści, może pięćdziesiat. Nie ma dwóch takich samych, a kształty i formę podpowiada mi zawsze samo szkło. Niektóre powędrowały w świat, nawet nie wiem do kogo, inne wiszą na ścianach pokoju dziecinnego, kilka ozdabia jedyny wolny kawałek ściany mojego pokoju roboczego. Kilka zawisło u moich kochanych rodziców, a niektóre zamieszkały w pudełku. Szklane, kolorowe, aniołki spod mojej ręki...
Taki był mój pierwszy anioł, tak wygladał zaraz po wycięciu i oszlifowaniu, a tak wyglada dziś... Oczywiście z czasem zyskał bardziej anielską czuprynkę. Jako ten pierwszy ma przywilej wiszenia w oknie mojego, klimatycznego roboczego pokoju.

Gdy powstał już ten pierwszy - z kolejnym było nagle trudniej... Pamietam, że wciąż szkła nie chciały mi się same układać. Mieliśmy wtedy w pracowni wiele drobnych szkiełek, a za większe tafle bałam sie łapać, by nie zepsuć. Trochę to trwało, ale się oczywiście udało.

Z czasem przekonałam się, że najważniejszy jest pomysł, inspiracja i odwaga próbowania. Tak powstały kolejne anielice, m.in. takie:



Każdy inny :)...
Tak mam, że te najbardziej "moje", prawie zawsze mają kolor niebieski. Więc, aby było mi się łatwiej rozstać z dziełem - wybieram ciepłe barwy.  Poniżej kilka zimniejszych aniołków - kilka moich ulubionych... w trakcie pracy i już gotowe...



A tu moje ukochane dwa zielone faworyty... Tylko jeden ze mną pozostał...

Chyba już trochę za dużo tych obrazków jak na jednego posta :)
W końcu aniołów jest wiele, bo np. jeszcze moje ukochane rudowłose anioły -- ale to osobny rozdział... Niektóre mimo podeszłego już wieku nie doczekały się jeszcze sesji zdjęciowej. Muszęe to kiedyś wreszcie nadrobić, nim wyfruną z mojej sciany czy pudełka. Zatem będzie jeszcze pretekst by do szklanych aniołków wrócić.
A cała tajemnica w układamniu szkiełek... Zachęcam Was - spróbujcie, to naprawdę wielka frajda. Tymczasem miłego dnia/wieczoru/chwili i niech czuwają nad Wami anioły....
Kasieńka